Choroba nowotworowa i jej wpływ na funkcjonowanie psycho-fizyczne

Najpierw jest osłupienie… pustka w głowie i niedowierzanie. Pytania, czy na pewno..? Pytania, czy to chodzi o mnie..? Przekonanie o pomyłce! Na pewno pomylili badania! To nie może być prawda! Jestem jeszcze za młoda… Przecież w mojej rodzinie nikt nie chorował… A poza tym czuję się dobrze, a nawet bardzo dobrze! Nic złego się nie dzieje…                                                                

Choroba w życiu człowieka jest wydarzeniem szczególnym, zwłaszcza gdy pojawia się nagle i okazuje się poważna, zagrażająca życiu. Taką właśnie chorobą jest choroba nowotworowa. Wśród wielu poważnych chorób nowotwory wywierają najsilniejszy wpływ na psychikę i życie człowieka.  Choroba nowotworowa powoduje zagrożenie zdrowia, a nawet życia. Wizyta u onkologa, niestety, wciąż kojarzy się ze śmiercią. Powszechna jest opinia, że rak to wyrok. Przekonania i stereotypy dotyczące onkologii, a nawet samego leczenia, budzą silne reakcje emocjonalne, np. lęk, strach i przerażenie. Pacjentka jeszcze nie zaczęła się leczyć, a już „swoje” wie, jak to leczenie będzie przebiegało, ona po prostu „dobrze” wie, co ją czeka. Niestety wyobrażenie jakie ma, niewiele ma wspólnego z tym co zaproponują jej lekarze i jak będzie wyglądało leczenie i jej droga powrotu do zdrowia. Jednak te wyobrażenia wpływają na codzienne funkcjonowanie chorej, budząc lęk i cierpienie.

 Choroba nowotworowa zmusza do refleksji na życiem. Wprowadza wiele zmian i graniczeń w życiu chorej. Przeżywając doświadczenie leczenia nowotworowego, chora często weryfikuje swoje zasoby, zauważa, że może to być czas, który ograniczona lub nawet pozbawia ją ról społecznych (miejsca w społeczeństwie, które do momentu zachorowania było oczywiste i niezagrożone). W cyklu leczenia onkologicznego występuje wiele etapów i w wynikiem jednego z nich może być okaleczenie, co z kolei może mieć wpływ na samoocenę chorej i sprzyjać poczuciu naznaczenia i stygmatyzacji chorobą. Choroba nowotworowa wpływa negatywnie na kondycję fizyczną, psychiczną i seksualną. Wpływa na izolację, ale także wymusza potrzebę opieki osób drugich nad chorą, czego ona ma prawo nie chcieć. Jest to czas gdy pacjentka przeważa krytyczny i negatywny stosunek do siebie i nasila się potrzeba akceptacji przez innych, przy równoczesnej tendencji do odsuwania się od ludzi.

Po usłyszeniu diagnozy chora przeżywa szok i niedowierzanie, że właśnie ją spotyka ta choroba. Do tej pory żyła sobie spokojnie we własnym bezpiecznym świecie, aż tu nagle została z niego wyrwana i postawiona w sytuacji, o której bała się nawet pomyśleć… Pacjentka szuka sposobu, który pomoże jej w poradzeniu sobie z tą sytuacją. Często korzysta z mechanizmów obronnych, takich jak wyparcie i zaprzeczenie, mówiąc, że to nie jest prawda, że to nie może być prawda, bo przecież dbała o siebie i czuje się dobrze. Zaprzecza pojawiającym się objawom (to nie jest nic groźnego, na pewno zaraz mi przejdzie). 

Następnie mogą pojawić się: gniew, bunt i wściekłość, zazdrość, pytania do Boga, losu: „dlaczego ja?”, „dlaczego właśnie teraz?”,  pretensje do lekarza i otoczenia. Przecież miałam zupełnie inne plany, to nie jest właściwy czas na chorowanie – ale czy kiedykolwiek jest dobry czas na chorowanie? Z drugiej strony gniew jest siłą mobilizującą ustrój do walki i jest źródłem aktywności i energii.

Bardzo przykrym stanem pobudzenia emocjonalnego, spowodowanym poczuciem zagrożenia, który może się pojawić jest lęk. Zwłaszcza w początkowych etapach choroby nowotworowej, zagrożenie chorobą, pozostaje wyłącznie w myślach i przekonaniach – nie ma „pokrycia” w faktach, bo przecież nie znamy przyszłości i nie wiemy chociażby jak będzie wyglądał dzień jutrzejszy. Takie zagrożenie wyzwala lęk o przyszłość (lęk antycypowany): człowiek spodziewa się złych następstw choroby, nie wiedząc nawet czy, kiedy i w jakiej formie one wystąpią. W chorobie nowotworowej lęk jest szczególnie silny, jednak rzadko o nim mówimy. Powodem takiego stanu rzeczy może być fakt, że nie umiemy poprawnie rozpoznawać i nazywać emocji, których doświadczamy. Poza tym często wstydzimy się mówić o swoim lęku, bo przecież „boją się tylko dzieci”. Jak więc radzimy sobie w tym czasie z wyrażaniem lęku? Często lęk wyrażamy poprzez zaakcentowanie swojego złego samopoczucia. W sytuacji gdy lęk związany jest z nagłym i silnym bólem, może wzrastać tętno lub ciśnienia. Nasze mięśnie też mogą reagować poprzez nadmierne napięcie. Mimika twarzy może się zmieniać. Możemy unikać spojrzeń lub zadawać trudne i  podchwytliwe pytania. Często, jest to okres, w którym zawieramy układ, najczęściej z Bogiem, czy losem. Dzieje się to nieświadomie i nie chcemy, aby ktoś o tym wiedział, więc robimy to w tajemnicy. Dlaczego tak jest? Wewnątrz nas tkwi skrywane poczucie winy dotyczące najczęściej naszego stylu życia. W konsekwencją takiego stanu rzeczy mogą wystąpić zaburzenia depresyjne, więc bardzo ważne jest ujawnienie i pozbycie się tego poczucia winy. 

Lęk może prowadzić do zniekształconego postrzegania siebie i błędnej oceny sytuacji w jakiej się znajdujemy. Błędnie oceniamy nie tylko siebie i nasze możliwości, ale także możliwości leczenia, w które jesteśmy wdrożeni. Człowiek będący w lęku często jest gotów  bezkrytycznie przyjmować opinie innych ludzi i uważać je za swoje. Należy pamiętać o tym, że każdy człowiek jest inny, że każdy organizm jest wyjątkowy i każda droga do zdrowienia jest indywidualna.

Przygnębienie i depresja mogą być kolejnymi etapami w leczeniu choroby nowotworowej. Jest to okres gdy możemy być bardziej skorzy do płaczu. Przygnębienie może wyrażać się również przez ogólne spowolnienie, apatię, utratę zainteresowań, brak apetytu czy bezsenność. Ogólnie może to być czas charakteryzujący się między innymi utratą nadziei na uzyskanie tego, czego pragniemy. Jesteśmy smutni i przygnębieni, nie mamy ochoty na kontakty z innymi ludźmi i jesteśmy w złym nastroju. Może to być okres zafałszowywania rzeczywistości i tłumienia poczucia straty (np. straty zdrowia, czy dawnego stylu życia). Na tym etapie głównym celem jest doprowadzenie do sytuacji, w której pozwolimy sobie na odczucie straty i opłakanie jej. Wówczas depresja  i stan przygnębienia znikają, a my nie tłumiąc uczuć możemy je wyrażać.

Jeżeli powyższe etapy mamy już za sobą, wchodzimy w okres akceptacji. Akceptacja stanu w jakim się znajdujemy jest kluczowa w procesie leczenia. Bardzo ważne i wręcz kluczowe jest zaakceptowanie, że jestem chora. Jeżeli tak się stanie, to jest to moment, w którym organizm poszukuje dróg wyjścia z sytuacji choroby, mobilizuje wewnętrzne pokłady siły, z których zaczyna korzystać i zaczynamy patrzeć w przyszłość z nadzieją na zdrowienie. Zmienia się stosunek do życia, potrafimy prosić o pomoc, akceptujemy potrzebę współpracy z otoczeniem (współmałżonek, przyjaciele) widzimy i akceptujemy swoją zależność, rozumiemy, że nie możemy wszystkiego zrobić sami.

Choroba nowotworowa może wyzwalać, zależnie od doświadczeń i cech charakteru pacjentki, różne sposoby podejścia do swojej choroby.

 PACJENTKA MOŻE TRAKTOWAĆ CHOROBĘ JAKO PRZESZKODĘ, KTÓRĄ NALEŻY POKONAĆ. Taka chora będzie walczyła, szukała sposobów i metod walki, w wizualizacji często używając militarnych określeń. Oczekuje ona od lekarza rzetelnej informacji oraz współpracy i współdecydowania o sposobach leczenia. Oczekuje, że osoba lekarza wzbudzi w niej zaufanie, a jeżeli tak się stanie to jest gotowa zrobić wszystko, co lekarz jej zaleci. Od rodziny oczekuje wsparcia, wysłuchania, życzliwości, akceptacji i gotowości niesienia jej pomocy. Taka postawa jest dobra i daje wyniki w leczeniu.

PACJENTKA MOŻE TRAKTOWAĆ CHOROBĘ JAKO PRZESZKODĘ, KTÓRĄ MOŻNA OMINĄĆ. Taka pacjenta prezentuje postawę bierną, nie walczy, mówi, że nastąpiła pomyłka, pomniejsza objawy, ma kłopot z przestrzeganiem zaleceń lekarskich, nie jest zainteresowana chorobą, nie wypytuje lekarza o postępy w leczeniu. Od rodziny oczekuje żeby zostawili ją w spokoju   i nie okazywali specjalnego zainteresowania.

PACJENTKA MOŻE TRAKTOWAĆ CHOROBĘ JAKO PRZESZKODĘ NIE DO POKONANIA. Taka osoba od samego początku poddaje się chorobie. Nie wierzy w swoje wyzdrowienie, ma nastrój depresyjny, zamyka się w sobie, daje sobą kierować. Od lekarza oczekuje postawy ojca, który wie najlepiej i który będzie mało mówił, ale dużo robił. Ona sam się poddała i nie zrobi nic. Od rodziny oczekuje, że wszystko za nią zrobią i że wiedzą lepiej, co jest jej  potrzebne.

PACJENTKA MOŻE TRAKTOWAĆ CHOROBĘ JAKO ZAGROŻENIE. Postawa takiej pacjentki jest pełna wrogości, gniewu i lęku. Bardzo trudno zmotywować ją do współpracy, ma kłopoty z racjonalnym myśleniem. Od lekarza i psychoterapeuty oczekuje, że zapewnią jej poczucie bezpieczeństwa, że wysłuchają i zrozumieją jej emocje. Rodzina jest w trudnej sytuacji, musi znosić różne humory i nastroje chorej, która na niej wyładowuje swoje emocje. 

PACJENTKA MOŻE TRAKTOWAĆ CHOROBĘ JAKO KARĘ. Taki pacjent niczego od siebie nie oczekuje, on wie, dlaczego go to spotkało, bo on ma swoją tajemnicę. Od lekarza, rodziny, psychoterapeuty oczekuje zaprzeczenia, że nie ma racji.

PACJENTKA MOŻE TRAKTOWAĆ CHOROBĘ JAKO ULGĘ. Mimo szoku, przerażenia, uciążliwości leczenia chora traktuje swoją chorobę w kategoriach korzyści – teraz mogę pozwolić sobie na robienie tego, co zawsze chciałam robić, a nie mogłam. Jest to pacjenta, która na pozór chce walczyć i deklaruje współpracę tylko werbalnie. Od rodziny oczekuje obsługiwania i rozczulania się nad sobą. Od lekarza oczekuje drobiazgowych wyjaśnień.

Wiadomość o raku piersi jest szokiem nie tylko dla kobiety, ale i dla ludzi żyjących blisko niej. Często wiadomość o potrzebie leczenia onkologicznego może być w życiu pacjentki i jej bliskich momentem zatrzymania się, spojrzenia na życie z dystansem, w dłuższej perspektywie niż dzień, tydzień. Uzmysławia co naprawdę w życiu jest ważne. Zmieniają się priorytety. Już nie jest ważne zarobienie na nowy telewizor, ekstra samochód, posłanie dzieci do najlepszych szkół… Ważne stają się relacje z drugim człowiekiem, bliskość, miłość, przebaczenie. Pewna pacjentka kiedyś powiedziała, że nowotwór był głosem płynącym z wnętrza jej organizmu. Ten głos kazał jej się zatrzymać i przestać zajmować się tym, co nieważne, ulotne i złudne. Choroba nadała inny wymiar jej dalszemu życiu.

Autorka:
Danuta Longić
psychoonkolog, psychoterapeuta
Poradnia psychoonkologii Centrum Onkologii-Instytut im. Marii Skłodowskiej- Curie w Warszawie